
Kojarzycie te stockowe zdjęcia pań na lotnisku, wręczających kartę pokładową jakiemuś przystojnemu biznesmenowi w eleganckim garniturze? Taka typowa piękna pani, z idealnie wygładzonymi włosami, subtelnym makijażem i z delikatną apaszką związaną wokół szyi? Na pewno widzieliście chociażby w filmach. A wiecie jak zrobić, żeby tak wyglądać o 4.30 rano w niedzielę?
Ja do dziś nie wiem.
Pracowałam na lotnisku przez prawie dwa lata, w trzech różnych firmach. Na potrzeby tego posta nazwijmy je X, Y i Z.
Epoka X
To była moja pierwsza praca w Hiszpanii. Na rozmowie kwalifikacyjnej trzęsłam się jak galareta, ale byłam strasznie podekscytowana wizją pracy na dość dużym, międzynarodowym lotnisku. Pamiętam, że do piątku mieli mi dać znać czy dostałam się na kurs przygotowawczy. W niedzielę wróciła mi depresja 😛 Byłam bardzo zawiedziona i nie bardzo wiedziałam co dalej. Zadzwonili, zdaje mi się, w następny czwartek. Wróciła mi chęć do życia.
Przeszłam kurs, zdałam egzamin i zaczęłam lotniskową karierę. Firma X teoretycznie miała swoje uniformy, ale w praktyce, nie było rozmiarów dla każdego. Polecono mi zakupić białą koszulę, granatowe spodnie i czarne buty na obcasie. Pierwszego dnia, po pracy, nogi bolały mnie tak przeraźliwie, że nie wiedziałam co z nimi zrobić. Nogi to jednak był najmniejszy z moich problemów.
Przemiła instruktorka z kursu okazała się jędzowatą szefową zmiany. Przez pierwszy dzień czy dwa pracowaliśmy z doświadczonymi pracownikami, pamiętam, że moją partnerką była wysoka dziewczyna z Bułgarii. Nie ufała moim umiejętnościom wcale i sama zajęła się sprawdzaniem kart pokładowych a mnie poprosiła o ich skanowanie. Powinniśmy były sprawdzać we dwie i w ten sposób przyspieszyć wchodzenie na pokład, ale jak wspomniałam, ja byłam nowa, a moja partnerka najwyraźniej uważała, że trzy tygodnie kursu to absolutne nic, żeby poznać tajemnice sprawdzania dokumentów. Zrobiłam więc co do mnie należało i okazało się, że straciłyśmy tyle czasu, że samolot wyleciał z opóźnieniem. Natychmiast musiałam się z tego tłumaczyć szefowej i to był chyba pierwszy raz kiedy płakałam w pracy. Za każdą pomyłkę zazwyczaj ktoś mnie opieprzał, za trochę cięższe wpadki była nagana i pisanie oficjalnych raportów. Z jednej strony więc trzeba było znosić wściekłych pasażerów (bo zawsze znajdzie się powód, żeby się wściec, a wina zawsze będzie po stronie pracownika), a z drugiej naburmuszone szefowe. Opieprz przy klientach to był standard – trzeba w końcu pokazać kto tu rządzi, czyż nie?
Zazwyczaj pracowałam trzy dni na porannej zmianie, trzy dni na popołudniowej a potem były trzy dni wolnego. Poranna zmiana zaczynała się o 4.15… Nastawianie budzika na 3.30 to coś, czego mam nadzieję nie musieć już robić nigdy w życiu. Wracałam do domu około południa i przez cały dzień snułam się jak zombie.
Po roku zauważyłam, że stałam się trochę bardziej harda, mniej się wszystkim przejmowałam i nie dawałam sobą pomiatać. Wiedziałam, że to nie było miejsce dla mnie, więc postanowiłam zapisać się na studia podyplomowe i, tym samym, zwiększyć możliwości znalezienia lepszej pracy.
Przez ostatnie dwa tygodnie pracowałam wyłącznie na rannej zmianie a po południu chodziłam na zajęcia. Piątego dnia niewysypiania się wysłałam do luku walizkę bez etykiety. Pierwszy raz w ciągu 1,5 roku. Nikt nie zapytał skąd taki głupi błąd, który przecież nigdy mi się nie zdarzył. Dostałam opieprz, jak zwykle.
Nigdy nie tęskniłam za tym miejscem.
CDN.
Moja pierwsza myśl – co nas nie zabije…
Nie umiałabym wstawać o 3.30. Podziwiam, że tak długo wytrwałaś i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No ja też nie umiałam, zdecydowanie nie jestem rannym ptaszkiem 😅
PolubieniePolubienie
Boże, historia mrożąca krew w żyłach, choć Twoje szefowe brzmią dziwnie znajomo…
Czekam na dalszy ciąg i super, że wróciłaś! ❤ Uwielbiam Cię czytać 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ojj ja bym te historie mogła mnożyć i mnożyć ale jakoś jak siadam do pisania to chce wszystko streścić i o połowie zapominam. Ale mam nadzieję, że obie kiedyś przy jakimś winie pogadamy 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Słuchaj, a prawdą jest, że te biedne stewardessy mają taką zmianę ‚oczekiwania’ – że siedzą przez 8 h w pełnym rynsztunku, jak na dyżurze, w oczekiwaniu na telefon i jak zadzwoni to w kwadrans czy tam pół godziny mają się stawić? I w związku z tym, że to taki krótki czas na stawiennictwo, to nawet pończochy i makijaż, przez te nieszczęsne 8h?
A w ogóle to podziwiam wszystkie stewardessy, że potrafią się uśmiechać i być miłe w takich warunkach! A Ciebie to podziwiam wręcz dwukrotnie, że przeżyłaś i poszłaś dalej! Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja wtedy w ogóle chciałam być stewardessa, ale jak sobie uświadomiłam, że to byłoby jeszcze gorsze niż ta moja praca na ziemi to mi przeszło 😂
PolubieniePolubienie
Ah no i nie odpowiedziałam na pytanie, ale nie wiem jak to wygląda. Wiem, że mają dyżury, ale jak kiedyś z jakiegoś powodu brakowało załogi to lot był dość mocno opóźniony wiec te 15 min to chyba przesada 😉
PolubieniePolubienie
tak…znamy te Panie jak z teledysku Sean Paula … co za ruchy, co za włosy!!! kiedyś przez chwilę pracowałam w tym środowisku…bywa ciężko ale masz teraz doświadczenie i możesz o tym pisać, opowiadać…bezcenne!!!! trzymaj się;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba