
Do końca rozdziału pozostało mi jakieś dwadzieścia stron. Jest mi zimno choć nadal mam na sobie piżamę z długim rękawem i ciepły, flauszowy szlafrok. Nie mogę się oderwać od książki, ledwie dwadzieścia stron od finału i chcę wiedzeć co się stanie. Ręce mam całkiem zziębnięte a drzewa za oknem, targane jesiennym wiatrem grają cichy spektakl na elektronicznym papierze i podłodze przede mną.
Czuję, że powinnam się już ubrać, wykąpać, może w końcu pofarbować włosy, ale zostało przecież tak niewiele, może nawet mniej niż dwadzieścia stron. Z góry schodzi G., znowu źle się czuje a ja nie mogę w żaden sposób mu pomóc więc tylko słucham i tulę bo to mogę. Pralka oznajmia koniec programu, bezsensu doczytywać na siłę, książka mi nie ucieknie. Wchodzę na górę, żeby najpierw opróżnić suszarkę na pranie. Ręce mam dalej zmarznięte a za oknem jesienne słońce i jesienny wiatr. Ile było już takich dni? Jesienne niedziele w które elegancko ubrani, z całą rodziną szliśmy na spacer do lasu po świątecznym obiedzie u babci. Zwykłych niedziel, w które wymyśliłam, że będę chodziła do kościoła, bo tak robiły moje koleżanki. I ponieważ nikt mi nigdy nie kazał a ja nie chciałam robić czegoś tylko dlatego, że robili to inni, musiałam tę nagłą chęć uczestniczenia we mszy jakoś przed sobą wytłumaczyć. I wytłumaczyłam. I stałam się osobą wierzącą, z własną, wyimaginowaną wiarą w wymyślonego przez innych Boga. Ile więc było takich jesiennych niedziel, w które wyjątkowo przywdziewałam buty na grubym obcasie i skórzany, krótki płaszczyk, który tata przywiózł mi ze Stanów, żeby potem stać w zimnym kościele pod wezwaniem Świętego Maksymiliana Kolbe? Czułam znowu ten chłód polskiej jesieni, ale kiedy otworzyłam balkon, żeby wystawić suszarkę owiało mnie ciepłe południowe powietrze, które nijak nie pasowało do tych wspomnień. Wiatr targał mi włosy, jak kiedyś, kiedy szłam deptakiem na Strzemięcinie, ale był to ciepły wiatr, który tak samo targał wysokie sosny Pinus pinea i mocne palmy przy drodze wjazdowej do El Santiscal.
Zeszlam po pranie. G. robił sobie właśnie czekoladowe capuccino i znowu owładnęła mną fala wspomnień bo zapach gorącej kawy i czekolady przypomniał mi popołudnia u babci. Jej czarną kawę z fusami w szklance z chudego szkła i z obowiązkowym srebrnym koszyczkiem i bombonierkę wyjętą z barku w meblościance. Uśmiech babci i Moda na Sukces. Mój komiks Gigant z zakładką gdzie skończyłam bo babcia nie pozwalała czytać przy jedzeniu. Ale jednak wszystko jest inaczej. Przede mną otwarta, pachnąca świeżością pralka, za plecami mąż przygotowujący sobie grzanki i koty harcujące w ogrodzie.
Wchodzę więc z praniem po schodach i przez chwilę widzę w lustrze swoje odbicie. Moje wieczne sińce pod oczami są dziś jakby bardziej fioletowe i zastanawiam się jak to w ogóle możliwe, żeby mieć aż tak cienką skórę. Czy naprawdę tylko taka cienka warstwa chroni mnie przed tym co na zewnątrz? Wychodzę na balkon i słońce znów mnie oślepia. Moje oczy nigdy nie przyzwyczają się do tak silnego światła. Rozwieszam mokre ręczniki i wsłuchuję się w przejeżdżające na dole samochody. Ten dźwięk również jest tak znajomy. Koła samochodów w zetknięciu z nawierzchnią zapasowego pasa startowego w Borowym Młynie. A jednak za mną nie ma wielkiego sosnowego lasu. Jest pole nawadniane wodnymi armatkami. Przede mną tylko biała ściana, która odbija mocne światło, oślepiając mnie. Przymykam oczy i mam 8 lat. Otwieram i jestem tysiące kilometrów od domu. Zamykam oczy i jestem w gęstym lesie, gdzie słychać tylko szum drzew i samochodów w oddali. Otwieram oczy, przypinam klamerką szmatkę z mikrofibry do czyszczenia drogiego monitora. Zamykam i wchodzę na chwiejącą się, drewnianą ambonę, mam 8 lat i ręce brudne od ziemi i grzybów. Otwieram oczy, jestem w domu, mam 34 lata i gojącą się bliznę w podbrzuszu.
Piękny, przejmujący tekst. Byłam z Tobą, w każdym z tych wymiarów, poczułam emocje, również te niedopowiedziane…I jakoś tak miałabym ochotę Cię przytulić…🙂
Każdy Twój tekst jest jak długo wyczekiwana nagroda🙂
Bardzo mnie wzruszyłaś, dziękuję…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję bardzo, zawsze mi miło wiedzieć, że kto czyta co piszę i że to się może podobać. No i dziękuję za wirtualne tulenie. ♥️♥️
Fakt, że długo mnie tu nie było, ale jakoś nie mogłam się zebrać do publikowania czegokolwiek. Chyba zawyczaj pisze jak się nie wyśpię bo kiedy mam mało energii to wtedy za dużo rozmyślam. 😅
PolubieniePolubienie
Oliwia, bardzo lubie sposob w jaki piszesz i Twoje fotogafie. Dziekuje za podzielenie sie. Czy piszesz takze o zyciu w Hiszpanii? Tesknie za byciem w Hiszpanii.
Mam nadzieje,ze czujesz sie lepiej. Love and blessings to you.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo mi miło ☺️ o Hiszpanii trochę piszę, choć ostatnio nie tak często: https://fresatomica.blog/tag/hiszpania/
PolubieniePolubienie
Dziekuje, Oliwia. Przeczytalam posty o Hiszpanii. interesujace, bo twoja perspektywa jest inna niz moja wiec mam teraz pelniejszy obraz Hiszpanii.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Brak kaloryferow w wiekszosci mieszkan,odkrecasz wode z kranu i musisz czekac,az sie nagrzeje,bo brak gazu,fuszerki w mieszkaniach,o drugiej nie mozesz kupic chleba,bo sklepy zamkniete,faceci ceniacy patriarchat,z ta pogoda to roznie,prawie wszystkie brunetki przefarbowane na blondynki,nie uswiadczysz baru vege,czy wegetarianskiego,ludzie poubierani prawie tak samo,kobiety w lato w gotujacych sie stopach w kozakach do letnich sukienek,faceci nie przepuszczajacy kobiet w drzwiach,maly wybor kosmetykow,jedzenie z duza dawka chemii,gdzie to jest?ale pomimo niedogodnien i tak kochamy ten kraj,ktoremu do austriackiego sznytu daleko..
PolubieniePolubienie
Wow, pokaźny zbiór stereotypów i uogólnień. „I tak kochamy ten kraj”, czyżby? Z Twojego komentarza czuję raczej niechęć i poczucie wyższości. 🤔
PolubieniePolubienie
Aha i te Polki takie jakies bardziej waleczne,zadziorne,jakby z tych traktorow dopiero teraz co zeszly,nie dajace sobie facetow w kasze dmuchac,ha,ha,ha…
PolubieniePolubienie