
Kilka lat temu, kiedy mieszkaliśmy jeszcze na Majorce, przeżyliśmy pewnej nocy prawdziwe chwile grozy. Zanim Wam jednak o nich opowiem, muszę po krótce opisać jak wyglądało nasze mieszkanie. Otóż był to niski parter, z wyjściem do ogrodu. Ogród był duży i wspólny dla 3 budynków. Okolica spokojna, koty mogły harcować do woli. Wtedy to też wprowadził się do nas Jackie – jeszcze dzikus. Mimo, że mieszkał z nami już dwa lata, absolutnie nie dawał się dotknąć, nie korzystał z kuwety a jak tylko zdawał sobie sprawę, że zamknęliśmy okno wychodzące na ogród, wpadał w panikę.
Przez to właśnie, zawsze zostawialiśmy w nocy okno otwarte „na kota”. System był banalnie prosty. Ponieważ okno było przesuwane, zamykaliśmy jedną część, otwieraliśmy z drugiej strony tylko na tyle żeby mógł się prześlizgnąć kot. Od zamknętej strony, we framudze leżał, specjalnie po to kupiony kij od miotły, który uniemożliwiał otwarcie okna szerzej. System działał idealnie, ale jednak zawsze mieliśmy z tyłu głowy, że gdyby ktoś chciał się włamać, to pewnie i tak znalazłby sposób.
Teraz kiedy już możecie sobie wyobrazić sytuację, przejdźmy do sedna. Opowiem Wam tę historię z dwóch perspektyw, Gerardo i mojej.
Gerardo
Był strasznie zmęczony, więc zasnął praktycznie od razu. Nie spał jednak długo, bo obudził go jakiś szmer. Przez chwilę nie mógł zrozumieć co się dzieje, ale po chwili wszystko zaczęło się klarować. Znowu szmer – ktoś chodzi po pokoju. Ja spałam w najlepsze obok, kroki były za ciężkie na kota. I nagle charakterystyczny dźwięk przesuwanego okna. G. nie miał już wątpliwości – ktoś się włamał do mieszkania!
Co robić, co robić? Napastnika w ciemności nie widać, nie wiadomo czy jest jeden czy jest ich więcej. Nie wiadomo czy jest uzbrojony. Broni raczej mieć nie będzie, ale już nóż pewnie tak. Należałoby go zatem obezwładnić jak naszybciej, wykorzystać moment zaskoczenia. Kroki zbliżały się do sypialni a w korytarzu widać już było zarys włamywacza. G. niewiele myśląc stanął na łóżku by nabrać impetu, skoczył do korytarza i z krzykiem rzucił się na bandytę i zaczął go dusić.

Oliwia
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Słyszałam, że G. już śpi a ja sama wierciłam się i nie mogłam się zrelaksować. Na dodatek tego wieczoru postanowiliśmy zamknąć okno i Jackie już zaczął biegać po mieszkaniu w tę i z powrotem. Wiedziałam, że za najdalej pół godziny zacznie przeraźliwie miauczeć, i na bank mnie obudzi jak tylko uda mi się zasnąć. Powlokłam się zatem do salonu, żeby zawczasu otworzyć to cholerne okno i zaoszczędzić nam wszystkim nerwów. Nie zapalałam światła, żeby się już do końca nie rozbudzić.
Wracałam już do łóżka, kiedy usłyszałam szelest pościeli. Będąc w korytarzu zobaczyłam, że G. stoi na łóżku i patrzy na mnie oczami szaleńca. Nigdy nie lunatykował w ten sposób, ale jak inaczej wytłumaczyć to dziwne zachowanie? Skoczył nagle z łóżka prosto na korytarz, złapał mnie za szyję i zaczął dusić. Byłam tak przerażona i zaskoczona, że zupełnie nie wiedziałam co robić. Zabije mnie, udusi, a potem będą o nas pisać gazety. Będą w niego rzucać kamieniami na ulicy, nikt nie uwierzy, że zrobił to przecież przez sen. Jak obudzić lunatyka? Krzyknęłam przestraszona – on też. W tej krótkiej przypychance pchnął mnie na ścianę i plecami nacisnęłam włącznik światła.
Nastała jasność.
Patrzeliśmy sobie w oczy, oboje w panice.

Cariño, wydusiliśmy z siebie naraz.
G. natychmiast zluzował zaciśnięte na moim gardle pięści a ja osunęłam się na podłogę, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. G. usiadł na przeciwko i zaczęliśmy sobie opowiadać każdy własną wersję. Długo nie mogliśmy po tym zasnąć, ja dostałam ataku śmiechu, G. miał traumę, że mógł zrobić mi krzywdę. Oboje doszliśmy jednak do wniosku, że był tej nocy niekwestionowanym bohaterem i że jeśli to faktycznie byłby bandyta, to jego strategia całkiem by się sprawdziła :P.
Użycie broni palnej do obrony ma sens jeśli jest spełnionych jednocześnie kilka warunków. Pistolet musi być naładowany, trzeba mieć go przy sobie, napastnik znajduje się w odległości przynajmniej 7-8 metrów od nas, jest jasno, w okolicy nie ma osób postronnych, jesteśmy szkoleni do takich działań, wiemy co robimy.
PolubieniePolubienie
No i cale szczescie, ze takowej w domu nie mamy 😛
PolubieniePolubienie
Rewelacja 🙂 Ja wynajmowałam pokój na parterze z oknem, które miało wmonyowany łańcuch zabezpieczający przed otwarciem. Przy uchylonym nie mogłam nigdy zasnąć, przy zamkniętym wydawało mi się, że się uduszę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uff, podejrzewam, ze niedlugo tam pomieszkalas 😉
PolubieniePolubienie
Rok wytrzymałam. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak, na co Ci morderca, jak masz męża 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
XD
PolubieniePolubienie