
Ponieważ od bardzo dawna rozważaliśmy możliwość przeprowadzki na północ Hiszpanii, w październiku wybraliśmy się odwiedzić Kantabrię. Zatrzymaliśmy się w małym drewnanianym domku w środku lasu gdzie nie było nawet jednej kreseczki zasięgu w telefonie. Za oknem szumiał potok i można było obserwować skaczące po drzewach wiewiórki.
Przez większą część naszego pobytu padało. Nie. Padało to za mało powiedziane, lało jak z cebra, ale od czego są nieprzemakalne ciuchy?
Na wycieczkę do Santanderu nie ubrałam nieprzemakalnych spodni i cholera, dawno tak nie zamokłam. Sama się dziwię, że nie skończyło się przeziębienien albo i czym gorszym.
Uciekliśmy z dwóch escape roomów. Jeden był dosyć specjalny bo w centrum edukacyjnym w górach. Zostaliśmy zamknięci w pomieszczeniu, w którym natychmiast włączył się alarm – musieliśmy go wyłączyć, dojść do przyczyny a potem podjąć odpowiednie kroki żeby uratować Monte Hijedo – udało się!
Potem wybraliśmy się do lasu. Aparat wyjęłam z plecaka chyba tylko raz bo nawet ręce miałam mokre – parasol przeciekał gdzieś pośrodku 😛
Ale mimo tego deszczu i zimna, to był bardzo fajny wypad i widoki na zielone góry do dziś pozostają w pamięci. Wkrótce wrócimy na północ, tym razem do Asturii a tymczasem obejrzyjcie zdjecia z Kantabrii.