
Zapach świeżo parzonej kawy przywołuje wiele różnych wspomnień, ale jedno z najmilszych to wypełniony popołudniowym słońcem duży pokój w typowym M3 w bloku z wielkiej płyty. Za oknem, w parku, rechoczą żaby a w telewizji właśnie zaczyna się Moda na Sukces.
Na stole przykrytym białym obrusem stoją w wysokim wazonie sztuczne kwiaty a przed nim, obrane i pokrojone w kawałki jabłko, które zdążyło już nieco zbrązowieć. Na środku stołu talerzyk z rogalikami a obok drugi, z ciastem od sąsiadki z góry. Ciepły wiatr porusza firanką w otwartym oknie balkonowym i babcia siada szybko do stołu, żeby nic nie przegapić.
Stawia przed sobą cienką szklankę z prawdziwą kawą i, mieszając, patrzy w ekran telewizora marki Sanyo. Ja siedzę obok przed taką samą szklanką zbożówki z mlekiem i od niechcenia wsłuchuję się w głos Stanisława Olejniczaka, który w imieniu Brooke wyznaje miłość Ridge’owi. Myślę o swoich sprawach, o tym, że lekcje już odrobione i jak tylko wrócę do domu pójdę na podwórko. O tym, że znowu zapomniałam oddać książki do biblioteki. O tym, że wakacje tuż, tuż.
Ale babcia wyrywa mnie z tych myśli, opowiadając mi co przegapiłam w zeszłym tygodniu oraz co się zaraz wydarzy. Taki miała denerwujący zwyczaj nietrzymania swoich własnych myśli dla siebie podczas oglądania filmów. Przy Modzie na Sukces zupełnie mi to nie przeszkadzało bo mało interesowałam się fabułą. I, chociaż śmiałam się z babcinej miłości do tego tasiemca i narzekałam, że muszę to z nią oglądać jeśli nikt mnie wcześniej nie odbierze, skrycie lubiłam te momenty. Lubiłam kiedy babcia próbowała mi wytłumaczyć, że oto teraz Brooke nie jest już z Ridgem, ale z jego ojcem i na dodatek jest z nim w ciąży. Że Taylor się odnalazła i że jest księżniczką w jakimś egzotycznym kraju bo straciła pamięć w wypadku i zakochał się w niej jakiś maharadża.
Śmieszyło ją, że wymyślają takie bzdury, ale jednak nie mogła się oderwać od ekranu. Tak jak ja teraz, nie mogę się oderwać od tego wspomnienia. Pojawia się w głowie za każdym razem kiedy po południu poczuję aromat świeżo parzonej kawy a słońce świecące przez korony drzew maluje na ścianie pomarańczowe, efemeryczne obrazy.

Piękne wspomnienie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba