Siedemnaście lat temu mieszkałam tymczasowo w Budapeszcie i próbowałam pogodzić naukę na uniwersytecie z nauką węgierskiego, oraz posiadaniem bujnego życia towarzyskiego, wszak bycie na Erasmusie zobowiązuje. Po kilku tygodniach, nauka węgierskiego wydała się tak beznadziejnym pomysłem, że kiedy któryś raz z kolei robiłam zadanie domowe w zatłoczonym autobusie, jadąc na kurs, postanowiłam dać sobie spokój. Życie towarzyskie za to, kwitło. Dokładnie 15 lat temu po raz pierwszy pocałowałam się z chłopakiem, który siedzi teraz obok mnie na kanapie a ludzie nazywają go moim mężem. Ja też go tak czasem nazywam, ale tylko jak nie ma innego wyjścia.
Siedemnaście lat temu zupełnie straciliśmy dla siebie głowę. Chodziliśmy na łyżwy do parku Városliget, a potem na grzańca z budki na placu. Kąpaliśmy się w ciepłych basenach łaźni Széchenyi. Ja zajadałam się ciepłymi kürtöskalácsami a Gerardo tłustymi lángosami ze śmietaną. Kłóciliśmy się przez pół nocy o jakieś zupełne pierdoły, które wydawały się sprawą życia i śmierci. A potem znów nie mogliśmy się nagadać, chociaż jedynym wspólnym językiem był wątpliwej jakości angielski.
Siedemnaście lat temu, wiedziałam, że to On. Czasem ludzie na grupach, przerażeni wizją małżeństwa, pytają skąd wiadomo czy to Ten/Ta. Nie wiem skąd. Takie rzeczy po prostu się czuje.
Kiedy po wiosennej wizycie w Budapeszcie (na którą nota bene nie wzięłam paszportu i dostałam w pociągu mandat za „nielegalne przekroczenie granicy”) rozstawaliśmy się znów na kilka miesięcy, weszliśmy do wielkiej księgarni. Było tam tyle tytułów, że spędziliśmy chyba ponad godzinę próbując wybrać kilka książek. Finalnie kupiliśmy trzy, dwie z nich Vonneguta.

Wydaje mi się, że każde z nas wzięło jedną z nich, żeby później się nimi wymienić. Gerardo napisał mi dedykacje na dwie strony.


Dla mnie, pisanie po książkach było czymś w rodzaju świętokradztwa, ale postanowiłam, że nie można być takim sztywniakiem i kiedy książka trafiła już do mnie, dopisałam parę akapitów od siebie.


Być może życie mogło potoczyć się inaczej, ale te siedemnaście lat temu, dla mnie było jasne, że te książki będą kiedyś stały na półce w naszym wspólnym domu. No i są.
